Terapie nowotworowe
Jeden z pierwszych leków na raka znany był już przynajmniej od roku 1956, gdy niejaki Otto Warburg, laureat Nagrody Nobla opublikował swoją pracę, w której wykazywał, że komórki nowotworowe wytwarzają energię beztlenowo (1). Według niego wystarczy przywrócić im zdolność oddychania, albo wręcz zmusić je do niego – i odzyskają one wtedy zdolność apoptozy, czyli popełnienia samobójstwa.
Już wtedy stosowano chemioterapię, wiec hipotezę Warburga odrzucono – bez sprawdzania, bez zagłębiania się w nią. Po prostu go wyśmiano. Co się będzie noblista do interesów wciskał.
Wszystko zostało ładnie zapomniane, dzieło Warburga spoczywało zakurzone na dnie bibliotek, aż do roku 2007, gdy niejaki dr Michelakis, zafascynowany teorią Warburga – spróbował co się stanie, gdy do hodowli tkankowych nowotworów (2), a także do wody podawanej myszom (3) z wszczepionymi nowotworami poda się kwas dichlorooctowy (DCA) – substancję znaną z pobudzania mitochondriów, a tym samym z wymuszania prawidłowego oddychania.
Efekty przeszły najśmielsze oczekiwania. DCA okazało się błyskawicznie działającym, kosztującym grosze i nie mającym żadnych skutków ubocznych lekiem na raka. Myszy zdrowiały, nowotwory w hodowlach przestawały być nowotworami, bez względu na to, czy to był rak płuc, mózgu, prostaty czy trzustki, na wszystkie działało jednakowo.
Niestety żadna firma która produkuje leki, czy to duże koncerny, czy małe przedsiębiorstwa, nikt z tych, którzy z każdej reklamy krzyczą że dbają o nas, że im na nas zależy – nie chciał sponsorować badań (5). Co więcej – zlikwidowano wszystkie witryny internetowe, poprzez które prowadzono sprzedaż kwasu dichlorooctowego, w zasadzie stał się on towarem niemal niemożliwym do kupienia (6).
Dopiero wielotysięczne demonstracje chorych, a także datki wpłacane przez bogatych ludzi umierających na raka pozwoliły na zasponsorowanie prób klinicznych. Obecnie są one prowadzone. Wstępne badania dały niezłe rezultaty. Ludzie żyli dłużej, niektórzy zdrowieli, ale dalej sporo umierało (4).
Czemu tak się stało? Dlaczego środek, który tak skutecznie, chciałoby się powiedzieć – cudownie – leczył raka u myszy, nie działa tak samo u ludzi? I tu pojawia się medycyna mitochondrialna. Dr Michelakis podszedł do sprawy „po lekarsku”, próbował lekiem zmusić do czegoś organizm, patrząc tylko na ten lek. Dziś nie przyjmuje się do wiadomości, że organizm ludzki to całość – i nie można leczyć tylko wątroby, albo tylko serca. Jeśli coś się psuje, to jest tego przyczyna.
Pomimo tego, że wyszedł poza schemat, narażając się na śmieszność wykazał, że Warburg miał rację, a wszyscy pozostali naukowcy, co do jednego – mylili się, dalej nie potrafił zauważyć głównego problemu. Myszy miały sztucznie wszczepiony nowotwór, one nie zachorowałyby same z siebie. Ludzie zachorowali. Dlaczego?
Odpowiedź jest oczywista, ale jakoś umyka niemal wszystkim, którzy zajmują się medycyną. Dawno temu Koch udowodnił, że choroby zakaźne są wywoływane przez wirusy i bakterie. I to pokutuje do dziś w medycynie. Pod koniec życia Koch zrozumiał, jak strasznie się pomylił – niestety, jego błąd został i tkwi w każdym naukowcu. Wirus czy bakteria nie wystarczy. Muszą być spełnione dwa warunki – kontakt z patogenem oraz osłabienie odporności – z czego ten drugi jest znacznie ważniejszy. Zamiast szukać sposobów i szczepionek na przeciw tysiącom różnych patogenów, starczy podnieść odporność – i będzie się zabezpieczonym przed wszystkimi, z wyjątkiem kilku, na których można się wtedy spokojnie skupić.
MITOCHONDRIA !
Podobnie jest w przypadku nowotworów, tyle że w tym wypadku nie było to osłabienie odporności – ale zasada jest ta sama. Michelakis patrzył na lek, nie patrzył na człowieka. A to właśnie tam zaczął się cały problem – mitochondria przestały pracować. Powodem były nawarstwiające się niedobory pokarmowe. Myszy ich nie miały, ich organizmy były wysycone substancjami umożliwiającymi oddychanie komórkowe Same z siebie nie zapadłyby na raka. Ludzie których badano zachorowali, bo mieli ich poziom bardzo niski. Podanie im DCA niewiele zmieniło – nie miał on co pobudzać do pracy.
Sukces w walce z nowotworami zależy w dużej mierze od tego, czy uda się pobudzić mitochodria. Dr Michelakis robił to kwasem dichlorooctowym – i nie odniósł zbyt spektakularnego sukcesu. Ludzie dalej umierali, tyle że rzadziej i wolniej. Owszem, można wykorzystać tę substancję (swoją drogą praktycznie niedostępną na rynku, czy to w Polsce czy za granicą), ale podejrzewam, że efekt będzie podobny – zdziwienie i złość, czemu nie działa.
Nie działa, ponieważ mitochondria wymagają do swojej pracy szeregu substancji. Nie ma ich w organizmie chorego – gdyby były, nie zachorowałby. Właściwa metoda to ich forsowne uzupełnienie – wtedy i tylko wtedy mają one szansę swobodnego odżywiania się przy pomocy tlenu.
KOENZYM Q10
Najważniejszym chyba suplementem będzie koenzym Q10. Już w 1998 roku odkryto to, co opisałem wyżej – że to niedobory substancji odpowiedzialnych za oddychanie komórkowe stoją u podłoża nowotworów. Wykazano wtedy, że kobiety chorujące na raka piersi nie tylko mają znacznie niższy poziom Q10, ale też te z najniższym mają najmniejszą szansę na przeżycie (10). Dość głośny był przypadek suplementacji koenzymem Q10 kobiet z zaawansowanym rakiem piersi. W jednym z badań otrzymywały one 90 mg dziennie, z niezłymi – ale nie rewelacyjnymi – wynikami. W pewnym momencie jedna z kobiet zdecydowała się na własną rękę zwiększyć dawkę do 390 mg. W ciągu miesiąca guz przestał być wyczuwalny podczas badania, a po następnym – również mammografia nie była w stanie wykryć żadnych zmian. Widząc to, kolejna kobieta w badanej grupie zwiększyła dawkę na własną rękę, do 300 mg. Jej guz również bardzo szybko znikł, wraz z nim – wszelkie przerzuty (11). Wielokrotnie opisywano przypadki nietypowego przedłużenia życia albo cofnięcia choroby po zastosowaniu koenzymu (12).
Wiadomo również, że podanie koenzymu Q10 zwierzętom chorym na raka znacząco zwiększa ich szanse przeżycia, czasem nawet całkowicie cofając chorobę, w stopniu wprost proporcjonalnym do dawki preparatu (13).
A co więcej, ma on naprawdę potężne działanie chroniące przed skutkami ubocznymi chemioterapii – niemal całkowicie likwiduje ryzyko uszkodzenia serca (14)(15). W przypadku tak ciężkiej choroby istotna jest szybkość i siła działania – dlatego warto wziąć pod uwagę suplementację koenzymem Q10 w formie ubichinolu, w formie płynnej, który jest znacznie lepiej i szybciej przyswajalny przez organizm.
KWASY OMEGA 3
Inna, niezwykle ważna substancja to kwasy omega 3. Jest to suplement „długofalowy” – stopniowo wysyca się nim organizm. Niedobory rozwijają się przez całe lata, ale na efekty ich uzupełniania trzeba czekać miesiącami. Omega 3 wchodzą w skład błony komórkowej. Ich niedobór utrudnia przenikanie przez nią składników odżywczych.
Myszy z rakiem piersi po podaniu omega 3 miały znaczne spowolnienie namnażania komórek nowotworowych, a także w niektórych przypadkach po prostu zanik guzów, w stopniu wprost proporcjonalnym do dawki (17). EPA, kwas obecny w suplementach (ale nie w oleju lnianym) znacząco opóźnił rozwój komórek nowotworowych raka jelita grubego (18).
Podobne wyniki dały badania nad rakiem prostaty – myszy z przewagą omega 3 w diecie miały jego rozwój kilkukrotnie spowolniony (19).
W przypadku czerniaka złośliwego – jednego z najszybciej zabijających nowotworów – wpływ omega 3 został przez naukowców określony jako „dramatyczny” (20).
Istotny jest zakup suplementu wysokiej jakości – powinien być wykonany z drobnych, dzikich ryb, najlepiej z połowów dalekomorskich, a także wytworzony z zachowaniem odpowiednich norm jakościowych. W żadnym wypadku nie powinno się brać pod uwagę preparatów ,,tanich”, które zawierają olej niewiadomego pochodzenia.
CYNK
Cynk działa na dwa sposoby. Po pierwsze, wzmacnia system odpornościowy. Myszy do badań nad nowotworami muszą mieć genetycznie osłabioną odporność, inaczej zwalczą raka. Współczesna medycyna idzie w kierunku osłabiania organizmu pacjenta i jego odporności, a może powinno się spróbować w drugą stronę?
Po drugie, oczywiście, pobudza aktywność tlenową komórki. Ciężko przecenić znaczenie cynku. W jednym z badań osoby z najniższym poziomem miały ponad pięciokrotnie wyższe ryzyko zachorowania na raka w porównaniu do osób z poziomem najwyższym (16).
WITAMINA D3
Praktycznie wszyscy mamy niedobory witaminy D3. W zimie – to właśnie one odpowiadają za coroczną epidemię grypy. Natomiast osoby suplementujące nawet niewielkie dawki przestają chorować (21)(22).
Niedobór D3 rozregulowuje cały układ odpornościowy do tego stopnia, że nie potrafi on skutecznie zwalczać zagrożeń. Nawet astma czy schorzenia autoimmunologiczne zależą przynajmniej częściowo od niedoborów witaminy D 3 (23).
Szereg badań nad różnymi typami nowotworów wykazał, że suplementacja zmniejsza ryzyko zachorowań około dwukrotnie (24)(25)(26), pomimo stosowania bardzo niskich dawek.
Nikt nie sprawdzał co się stanie z ryzykiem raka, czy z już istniejącą chorobą, gdy poda się takie dawki, jakie normalnie produkuje ciało ludzkie gdy się opalamy – czyli kilka tysięcy IU dziennie.
Wiadomo tylko, że takie dawki nie mają żadnego działania toksycznego, znacznie podnoszą odporność i samopoczucie – a także sprawiają, że udaje się osiągnąć normalny poziom D3 we krwi również zimą (27).
SPIRULINA
Kwas gamma linolenowy, obecny między innymi w spirulinie spowolnił rozwój raka wątroby o niemal 90% (28). Wykazano też, że rozwój czerniaka jest wręcz uwarunkowany niedoborem tego kwasu (29). Eksperymentalne podawanie jego soli znacząco przedłużyło czas życia chorych (30).
SELEN
Selen od dawna był wiązany z rakiem – i faktycznie dokładne badania wykazały, że mężczyźni z najniższym poziomem selenu trzykrotnie częściej chorowali na raka prostaty, niż ci z najwyższym (31). Suplementacja zmniejszyła ryzyko zachorowań w grupie badanych o kilkadziesiąt procent (33). W Polsce niedobory są powszechne (32), podobnie jak przy witaminie D – nie wiadomo, czy suplementacja przy już istniejącym nowotworze przyniesie rezultaty, ale coś mi mówi, że żaden chory nie chciałby siedzieć spokojnie i czekać, aż przeprowadzi się odpowiednie badania…
Nowotwór to wyścig z czasem, trzeba stosować wszystkie możliwe metody. Przywrócenie prawidłowej funkcji mitochondriów to podstawa.
Stowarzyszenie Medycyny Mitochondrialnej poleca:
Quinomit Q10 fluid
Najbardziej zaawansowana naukowo i technologicznie forma płynna koenzymu Q10 w postaci nanocząsteczek. Dzięki swojej płynnej formie QuinoMit®Q10 fluid jest natychmiast przyswajalny bezpośrednio przez śluzówkę jamy ustnej...
Zobacz w sklepieCynkomit MSE
Zawiera cynk w skoncentrowanej formie, który jest szczególnie dobrze przyswajalny i bardzo dobrze tolerowany. Cynk jest wielokrotnie związany z aminokwasem glicyną (w kompleksie z chelatem) i stoi w centrum tego kompleksu...
Zobacz w sklepieEnzOmega MSE
Zawiera kwasy omega 3 w idealnych proporcjach, proces destylacji molekularnej zapewnia najwyższą czystość i jakość preparatu bogatego w kwasy omega-3 o najwyższej bioaktywności...
Zobacz w sklepieWitamina D3 MSE
W 100% naturalna witamina D3 izolowana z lanoliny (wosku zwierzęcego znajdującego się w owczej wełnie) - wytworzona pod wpływem słońca - dzięki temu 70% lepiej przyswajalna niż inne formy.
Zobacz w sklepieSelen MSE
Naturalny preparat w postaci L-Selenometioniny pozyskany z mikroalgi spiruliny platensis...
Zobacz w sklepie